Katja

napisał(a) o Śniadanie u Tiffany'ego

Urok i czar Audrey Hepburn pozwolił oddać atmosferę powieści na ekranie. Gdyby nie kreacja tej postaci, film mógłby być nudny. Na szczęście Holly intryguje widza, tak jak zaintrygowała w książce Paula/Freda. Pozornie o Holly widz wie wszystko, bo nie szczędzi ona opowieści o swym życiu. Jednak im dłużej się ją zna, tym więcej pytań bez odpowiedzi. Książka właśnie na takiej zasadzie została stworzona - im większa fascynacja bohaterką, tym mniej prawdy. Film kończy się równoznacznie, powieść (w zasadzie także rozpoczyna się) - zagadką.
Film ten mówi o tym, że nigdy nie przenikniemy drugiego człowieka, a tym bardziej kobiety. Każdy ma swoje sekrety, ukryte pragnienia i chyba jest to jedyna rzecz, którą nawet jednostki ekstrawaganckie, otwarte, pragną ukryć przed światem. Nie można ich zmusić do szczerości, ponieważ w ich świecie nie ma osoby, której mogłyby zaufać. Paul bardzo starał się dotrzeć do Holly, ale ona wciąż boi się dla niego zatrzymać.